Tegoroczne wakacje po wieloma względami były dla nas trudnym wyzwaniem. Robuś, jako pełnoprawny uczeń, zgodnie z kalendarzem roku szkolnego już prawie od połowy czerwca, aż do końca sierpnia, nie miał zajęć w szkole. Dodatkowo siostrzyczka Roberta była jeszcze na tyle mała, że poruszała się głównie w wózku. W sierpniu do naszej wesołej gromadki dołączył Wojtuś, którego przedszkole było zamknięte przez cały miesiąc. Pech chciał, że w sierpniu zaniemógł nam dziadek i babcia z dziadkiem cały miesiąc spędzili w szpitalu (tzn dziadek w szpitalu, babcia pilnowała dziadka:). Tata w pracy, a dzieci jak to dzieci nudy nie znoszą, więc trzeba im było znalezć zajęcie. Na początku wakacji Robert miał turnus rehabilitacyjny w ośrodku Arka w Elblągu. Pech chciał, że trochę nam się przeziębił, dodatkowo ciągle był raczej na nie w stosunku do jedzenie, ale mimo to dał radę przez dwa tygodnie ćwiczyć na turnusie. W dalszej części wakacji, na szczęście mogliśmy liczyć na pomoc naszej niestrudzonej prababci Halinki, która z wielką ochotą wybierała się na każdą wycieczkę, jaka tylko urodziła się w głowie mamy. Wycieczki musiały być na tyle ciekawe, żeby Wojtuś się nie nudził, dostępne dla osób poruszających się na wózkach no i w miarę blisko, bo nasza księżniczka nie należy do fanek podróży samochodem.
Poniżej parę zdjęć z naszych wakacyjnych wojaży, w czasie których odwiedziliśmy Tuchlino, Gniewino, Nadole, Marszewo, Władysławowo.
Comments powered by CComment